Land Rover 110 - Oneteen

Choroba się rozwija, mamy rok 2009. Niejednokrotnie przeglądając portale aukcyjne, trafiłem raz na ciekawą ofertę… były to czasy kiedy auta spod marki LR oraz w ogóle samochody terenowe nie były jeszcze w takiej modzie i można było znaleźć ciekawe egzemplarze za naprawdę okazyjne ceny.

Pojawił się na aukcji Land Rover 110, wersja militarna. Aukcji nikt nie licytował, więc dogadałem się z właścicielem że i tak do niego podjadę, a było to pod Krakowem. Zupełnie wieczorem, w przeddzień wyjazdu okazało się, że jednak ktoś dał ofertę”kup teraz” więc cały plan nagle legnął w gruzach. Wtedy narodził się pomysł, że brat sprzedającego w sumie ma drugie takie auto, bo odkupili je od wojska kiedy jeszcze pracowali w UK, i wrócili nimi do polski. Auto co prawda stoi od lat nieużywane, i nie wiadomo czy chce je w ogóle sprzedać, ale pogada z nim o tym, a że ten wylicytowany i tak jedzie do Poznania to się najwyżej z nim zabiorę.

No cóż, pojechałem na miejsce, tym razem prosząc jeszcze znajomego “znawcę” ze śląska o pomoc w oględzinach i werdykt :)

Podsumowując, auto było tyle warte na ile wyglądało, odpaliło i trzymało się kupy, więc jak zwykle dałem się ponieść emocjom. Trochę jeszcze wyskoczyło niespodziewanych problemów przed samym startem, i trasa ok 500 km nocą, w styczniu, militarnymi autami tworzyła nie lada wyzwanie, ale dawała też kupę adrenaliny.

Zresztą kto zatrzyma 2 wojskowe defendery, na brytyjskich blachach w dodatku z kierowcami w brytyjskich uniformach ;)

Dowlekliśmy się do Poznania jakoś o 3 nad ranem. Auto od razu trafiło na warsztat żeby nadrobić podstawowe braki i przejść podstawowy serwis po paru latach wrastania w krzaki. Całość zakupu oraz podstawowego wkładu serwisowego nadal pozostawiało pojazd w całkiem okazyjnej cenie, niestety auto wymagało znacznej i pilnej naprawy ramy, gdzie druga, na dawcę była dostępna w pakiecie z samym autem.

Także rok później Zielony, dostał kompletnie odnowioną ramę. W międzyczasie, jeszcze na połatanej ramie udało się pojechać na pierwszą wyprawę z Maramuresz.com w Rumuńskie góry. To właściwie pierwsza off-roadowa wyprawa na którą pojechał, i w taki sposób pasja do Land Rovera wyewoluowała do pasji do podróżowania.

Kolejny rok, to śmiała decyzja wyjazdu Zielonym na eksplorację Islandii, ponieważ już rok wcześniej przepadłem za tym kawałkiem wtedy jeszcze całkiem dzikiej wyspy. Zaraz po wymianie ramy przyszedł czas na silnik, ponieważ ten, który był w aucie został znowu schrzaniony przez serwis przygotowujący auto.

Dokładnie na tydzień przed wyjazdem przyszedł na palecie z UK kompletny silnik, defenderowskie 200tdi, czyli legendarna już jednostka. Operację przeszczepu udało się ogarnąć praktycznie w 1,5 dnia oraz skrzynkę piwa.

Całość tej konfiguracji śmiga do dzisiaj, i jest to najbardziej niezawodna jednostka z całej stajni. Na początku służył do rozkręcania Farmy Adrenaliny, obsługi imprez i szkoleń off-road, jednak w momencie pojawienia się Discovery przeszedł na emeryturę i służy obecnie do prywatnych wyjazdów i wypraw, złotów. Itd. Nadal jest to auto, do którego nie mam obaw wsiąść i pojechać nawet w kilku tyś km. wyprawę, bez zbędnego przygotowania, co niejednokrotnie udowodniłem.